Chyba każdy w dzieciństwie miał swojego ulubionego misia. Wielu osobom pluszak z dawnych lat towarzyszy do dziś, a inni wspominają go z rozrzewnieniem. Ja swojego ukochanego Pusia podarowałam kilka lat temu chorej kuzynce.
Wiedziałam, że Majka misia mieć powinna, ale byłam przekonana, że przyjdzie na niego pora za jakiś czas. Myślałam, że będzie wybieranie, ceremonia poznania i takie tam ;) A tu zonk. Mała w trzecim tygodniu życia postanowiła, że przestaje spać, że sen nie jest jej do niczego potrzebny. A co się robi jak się nie śpi? WRZESZCZY! I to tak wrzeszczy, że rodzice jak tonący brzytwy się łapią... Wymyślają przeróżne sposoby na kilka minut (co ja mówię - sekund!) ciszy.
Znajoma poradziła - kupcie jej misia z bijącym sercem. Mimo mojego sceptycyzmu do takiego pluszaka, zamówiliśmy taki oto model:
I co? I klapa! Majkę bicie serca nie ruszało. Miś sam w sobie tym bardziej nie... Trochę zaczęłam żałować pochopnego zakupu. Na szczęście po skończeniu 4 miesiąca misiak zyskał należne uznanie. Maja szarpie, gryzie, przytula. Nie korzystamy z opcji serducha, ale mimo to jestem z pluszaka zadowolona. Jak widać na zdjęciach poniżej, nie tylko ja się cieszę :)
|
Termosimy pluszaka! |
|
|
|
| | | |
Jak spać, to tylko z misiem |
|
|
|
Przed zakupem warto skorzystać z porównywarki cen. Dzięki temu misiek kosztował nas ok. 80 zł. A można go kupić nawet za 130 ;)