W trakcie ciąży byłam święcie przekonana, że Majka będzie spała w swoim łóżeczku. Naczytałam się sporo o tym, jak to źle, jak dziecko śpi razem w rodzicami. Twardo postanowiłam, że każdy musi mieć swoje prywatne miejsce odpoczynku.
Po porodzie przez pierwszy tydzień Majka spała książkowo. Sen w łóżeczku nie był żadnym problemem. Niestety po tygodniu nasze dziecię pokazało, że sen to nie jest coś, co ją kręci ;) Wycieńczeni zasypialiśmy razem w naszym łóżku. Mała nie dała się odłożyć. Każdy najmniejszy ruch góra - dół automatycznie ją wybudzał. Nie było szans pokonać odcinka łóżko - łóżeczko z nieobudzonym dzieckiem.
Na szczęście udało nam się wypracować kompromis. Maja śpi z nami, ale tak naprawdę obok nas na dostawianym łóżku. Zdarza się, że ląduje pomiędzy nami, ale bardzo łatwo można ją przenieść. Jest to sporym ułatwieniem, m.in. dlatego, że w nocy karmimy się często na śpiocha i nawet nie pamiętam ile razy była karmiona ;)
Nie zdarzyło się nam jej przygnieść, strącić itp. Teraz we wspólnym spaniu nie widzę nic złego, chociaż na początku miałam wiele wyrzutów sumienia. Być może to wina przeczytanych artykułów, poradników i rad innych mam. Wiem, że warto zaufać sobie i swojemu instynktowi. Majka do swojego łóżeczka oczywiście wróci, ale dopiero wtedy, jak nie będzie podjadać w nocy.
A jak u Was jest ze wspólnym spaniem? Popieracie? Negujecie? Praktykujecie?
Po porodzie przez pierwszy tydzień Majka spała książkowo. Sen w łóżeczku nie był żadnym problemem. Niestety po tygodniu nasze dziecię pokazało, że sen to nie jest coś, co ją kręci ;) Wycieńczeni zasypialiśmy razem w naszym łóżku. Mała nie dała się odłożyć. Każdy najmniejszy ruch góra - dół automatycznie ją wybudzał. Nie było szans pokonać odcinka łóżko - łóżeczko z nieobudzonym dzieckiem.
Na szczęście udało nam się wypracować kompromis. Maja śpi z nami, ale tak naprawdę obok nas na dostawianym łóżku. Zdarza się, że ląduje pomiędzy nami, ale bardzo łatwo można ją przenieść. Jest to sporym ułatwieniem, m.in. dlatego, że w nocy karmimy się często na śpiocha i nawet nie pamiętam ile razy była karmiona ;)
Nie zdarzyło się nam jej przygnieść, strącić itp. Teraz we wspólnym spaniu nie widzę nic złego, chociaż na początku miałam wiele wyrzutów sumienia. Być może to wina przeczytanych artykułów, poradników i rad innych mam. Wiem, że warto zaufać sobie i swojemu instynktowi. Majka do swojego łóżeczka oczywiście wróci, ale dopiero wtedy, jak nie będzie podjadać w nocy.
A jak u Was jest ze wspólnym spaniem? Popieracie? Negujecie? Praktykujecie?